Dawno, dawno temu, w czasach, gdy Świdnicę okalały jeszcze mury obronne, gdzieś na wysokim drzewie, pomiędzy dwoma świerkami, w dziupli, mieszkała Basia. „Kim była?”- zapytacie.
Była rudą wiewiórką, która opuściła swój rodzinny domek w parku. Jak każda dorosła przedstawicielka rodziny, musiała zacząć swoje samodzielne życie od urządzania nowej dziupli. Na początku należało znaleźć drzewo, a w nim wymarzoną dziuplę, co Basi udało się bardzo szybko. Choć nie poświęciła wiele czasu na jej urządzanie, zamieniła swoje mieszkanko w przytulny kącik z mnóstwem okienek, przez które codziennie miały wpadać promienie porannego słoneczka.
Jednak podczas urządzania ruda wiewiórka zapomniała o jednej ważnej rzeczy: w dziupli brakowało dużej spiżarni, która na zimę powinna zapełnić się orzeszkami. Duma nie pozwalała Basi przyznać się do błędu. Wiewiórka chwaliła się wszystkim nowym mieszkankiem, a że dziupla była urządzona zgodnie z najnowszymi, wiewiórczymi trendami, znajomi i przyjaciele byli nią zachwyceni.
Na początku Basia spędzała mnóstwo czasu w swoim nowym domu, w którym była bardzo szczęśliwa:
– Jak cudownie! Rodzice nie mówią, co mam robić, a brat mi nie dokucza – myślała, leżąc na ulubionej poduszce.
Mimo kilku wad, wśród wiewiórek Basia była uważana za mądrą, ładną i sprytną. Bardzo lubiła popisywać się przed ludźmi: wykonywała różne sztuczki, za które potem otrzymywała smakołyki. Oczywiście, jak każda wiewiórka, uwielbiała orzechy, których otrzymywała najwięcej. Kiedy mieszkała z rodzicami, zimą ich wielka spiżarnia zawsze była wypełniona po brzegi. Cała rodzina przynosiła z lasu mnóstwo skarbów, które podczas długich mroźnych dni bardzo się przydawały. Ich spiżarnia była otwarta dla wszystkich.
Jednak ta zima miała być zupełnie inna. Basia nie chciała gromadzić w swoim nowym mieszkanku jedzenia. Marzyła o czymś zupełnie innym – nieraz widziała, jak ludzie wyjmują z kieszeni małe, okrągłe, błyszczące przedmioty. Przypomniała sobie, jak brat Mateusz przyniósł kiedyś do dziupli jeden złoty krążek, ale nie wiedział zupełnie, do czego służy i go wyrzucił. Potem szedł jakiś chłopiec, znalazł porzucony przez Mateusza przedmiot i bardzo się ucieszył. Jeszcze wielokrotnie widziała, jak ludzie wymieniają złote krążki na różne drobiazgi. Nie miała pojęcia, jaką moc mają owe tajemnicze krążki.
Basia zaczęła szukać tych dziwnych przedmiotów, aż trafiła na świdnicki rynek, na którym w każdy czwartek odbywał się targ. Ludzie głośno krzyczeli i wymieniali krążki na różne towary. Nieco przerażona tłumem i gwarem wiewiórka schowała się pod jednym z kramów i podsłuchała rozmowę dwóch zamożnych mieszczan. Okazało się, że złote krążki to dukaty, a właściwie pieniądze, za które można kupić wiele rzeczy. Zdziwiona Basia marzyła o tym, aby w jej domku zimą znalazły się tylko złote dukaty. Zwierzęta gromadziły zapasy, a Basia biegała co czwartek na targ w poszukiwaniu swoich upragnionych krążków, których najwięcej leżało nieopodal miejskiej wagi w rynku.
Na pytania pracowitych wiewiórek odpowiadała opryskliwie:
– Żywność zajmuje wiele miejsca, a krążki są cudowne i pasują do mojej nowej dziupli. Zresztą, to nie żadne krążki, to są złote dukaty, o których wy nie macie pojęcia!
Zima przyszła, jak zwykle, niespodziewanie. Basia obudziła się pewnego ranka i zobaczyła mnóstwo białego puchu. Dzień zapowiadał się mroźnie i wietrznie. To nie była jej ulubiona pora roku. Zjadła kawałek orzeszka, który został z kolacji. Nie zmartwiła się, że nie ma niczego innego do jedzenia, gdyż miała plan. Zaprosiła swoją najlepszą koleżankę i chciała dać jej dukaty w zamian za orzechy. Kiedy przyszła Agata, Basia dała jej najpiękniej błyszczący krążek. Niestety, przyjaciółka ugryzła go i skrzywiła się.
– Czy ty chcesz mnie otruć? – zapytała. – To nie jest orzech!
– Agata, ale ty niemądra jesteś! Pewnie, że to nie orzech, to jest coś lepszego, ale ty tego nie rozumiesz! Chciałam ci zapłacić, żebyś przyniosła mi ze swojej spiżarni jedzenie.
Obrażona koleżanka wyszła, a Basia została ze swoimi krążkami – tego się nie spodziewała. Chciała zaprosić jeszcze inne wiewiórki, ale Agata przekazała wszystkim, że została prawie otruta! Cóż było robić? Zmarznięta i głodna Basia wyruszyła do swojej rodzinnej dziupli. Mimo że nie tak dawno wyprowadziła się od rodziców, postanowiła pójść do nich po radę. Wzięła ze sobą worek błyszczących dukatów. Teraz nie sprawiały jej już tyle radości, co kiedyś.
– Co ludzie widzą w tych krążkach? Nie rozumiem…
Całą drogę myślała o tym, co powiedzą rodzice. Rudy tato uchodził za najmądrzejszą wiewiórkę w lesie. Pomógł wielu zwierzętom, ale na Basię, kiedy odeszła z domu, był zły. Jak każdy ojciec, martwił się o córkę, ale ona, jak każda córka, nie rozumiała tego. Młodość rządzi się swoimi prawami.
Basia szła przez las bardzo długo. Worek wydawał jej się coraz cięższy, a do rodzinnej dziupli było daleko. W pewnym momencie zobaczyła jakiegoś człowieka, przestraszyła się i zawadziła workiem o wystający konar drzewa. Krążki się rozsypały. Człowiek zaczął biec w jej stronę. Wiewiórka szybko uciekła w kierunku najbliższego drzewa. Mężczyzna podniósł worek, ale jej było już wszystko jedno: byle dalej i szybciej uciec od tych pieniędzy.
Zdyszana wpadła do dziupli rodziców. Mama, jak zwykle, zaczęła marudzić, brat na dzień dobry wyśmiał ją, bo słyszał, jak inne wiewiórki opowiadały o jej „zapasach”, których nie można zjeść. Tylko ojciec siedział z zatroskaną miną i czekał, aż Basia opowie, co się wydarzyło.
Kiedy wysłuchał córki, poszedł na sam koniec dziupli i przyniósł krążek podobny do tych, które Basia miała w swoim domku.
– Tato, skąd masz ten krążek? A właściwie dukat…- zapytała Basia.
– Dziecko, skoro wiesz, że to jest dukat, to powinnaś wiedzieć, że w lesie jest nic niewartym krążkiem! – odpowiedział zatroskany ojciec. – Zamiast robić zapasy na zimę, ty zbierałaś krążki, których teraz nie możesz zjeść. Zima jest długa, a twoja spiżarnia pusta! Na targach, czy jarmarkach tylko ludzie mogą płacić dukatami. Wiewiórki nie robią zakupów. Ty zmarnowałaś czas na szukanie bezwartościowych dla ciebie przedmiotów. Pieniądze szczęścia nie dają, córciu…
Wiewiórka nie mogła zrozumieć, o co chodzi ojcu. Przecież tak bardzo się starała. Może nie miała spiżarni wypełnionej orzeszkami, ale przecież miała mnóstwo złotych dukatów, które mogła wymienić na jedzenie. W tym momencie przypomniała sobie o człowieku, którego spotkała i który zabrał jej worek.
– Co ludzie widzą w tych pieniądzach? Przecież są twarde i niejadalne – pomyślała wiewiórka.
Basia jeszcze chwilę porozmawiała z ojcem, ale kiedy do dyskusji włączyli się mama i brat, wiewiórka miała dość. Opuściła dziuplę i poszła w stronę swojego przytulnego mieszkanka.
Rano wzięła kilka znienawidzonych dukatów i pobiegła na skraj lasu. Zaczęła, jak dawniej, swoje przedstawienia dla dzieci, a że robiła to z wielką gracją, w kilka minut dostała orzeszki. Całą zimę Basia ciężko pracowała. Każdego dnia przynosiła do swojej dziupli coraz więcej zapasów, a kiedy wracała, w miejsce jednego złotego pieniążka kładła orzeszek. A gdy jej dziupla zapełniła się, Basia dzieliła się z innymi swoimi zapasami. Pomogła nawet swojej przyjaciółce Agacie, bo ta zebrała do swojej spiżarni za mało orzeszków.
Kiedy nadeszła wiosna, Basia odetchnęła z ulgą. Szybko znalazła większą dziuplę, którą bez trudu zamieniła w swój przytulny kącik. Tym razem mieszkanko młodej wiewiórki było bardzo przemyślane. Domek miał ogromną spiżarnię na przepyszne orzeszki, których nigdy nie może zabraknąć wiewiórkom. I tylko jeden złoty dukat na drewnianej ścianie przypominał Basi jej pierwszą samodzielną zimę.